Tym razem zabieramy się za GSMP
Limanowa 2012, którą poniżej postaram się rozłożyć na czynniki pierwsze. Myślę,
że ten temat będzie z nami przez kolejne moje wpisy, bo jest to dość ciekawa
runda, która w tym roku przyniosła nam wiele ciekawych tematów do dyskusji
przez cały sezon. Rozłożenie na czynniki pierwsze zajmie więc trochę więcej
czasu, ponieważ będę starał skupić się na poszczególnych tematach bardziej
szczegółowo niż zwykle i omówić je bardzo precyzyjnie, tym bardziej, że są to w
zasadzie jedyne tak duże zawody organizowane w Polsce w wyścigach górskich.
Najdłuższa trasa w Polsce, najbardziej zabezpieczona trasa w Polsce i najmłodsza zarazem trasa wyścigu górskiego w Polsce. To trzy przymiotniki jakimi można śmiało określić zawody na trasie ze Starej Wsi do Przełęczy pod Ostrą. Organizator, a bardziej lokalne władze mocno zainteresowały się organizacją rund Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski i stworzyły na swoim terenie przepiękną trasę z nową nawierzchnią, kilometrami barier i swoim wyjątkowym klimatem.
Wracając do dużych zawodów.
Mam tu na myśli rangę zawodów. GSMP Limanowa po raz drugi pojechała do FIA CEZ
Hill Climb Trophy. W 2011 roku do Limanowej w ramach tego pucharu przyjechał
tylko Peter Jurena, co bardzo mnie zdziwiło. Przeważnie jest to do kilkunastu
zawodników z zagranicy startujących właśnie w takim cyklu. Widać tu już, że
ambicje organizatora przerosły jego możliwości lub też sposób przyciągnięcia
zawodników był nieprawidłowy.
Powiedzmy, że to był ich pierwszy
raz w FIA CEZ, trzeci raz w ogóle w Mistrzostwach Polski. W sezonie 2012 na
liście zgłoszeń pojawiło się 117 zawodników z Polski oraz Słowacji. Z liczby
117 zawodników, 23 było ze Słowacji i ani jednego innego zawodnika z krajów
Europy Centralnej. Wniosek. Gdyby nie rundy Mistrzostw Słowacji rozgrywane w
Limanowej, to może powtórzyłby się scenariusz z 2011 roku czyli – 1 zagraniczny
zawodnik. Ale kto wie, nie chcę tu tego roztrząsać, zauważam tylko pewien fakt.
Tak czy inaczej największe zawody
jak mówiłem pod względem frekwencji zawodników w Polsce i rangi zawodów.
Zdecydowanie nie najlepsze ani największe, bo każda runda GSMP jest wielkim
wydarzeniem, organizacyjnym, sportowym i medialnym.
Trzeba przyznać organizatorowi,
że włożył w te zawody ogrom własnej pracy. Własnej czyli członków klubu i
wszystkich wolontariuszy jacy pracowali przy wyścigu, za co należą im się wielkie,
ogromne podziękowania. Runda FIA CEZ była bardzo poprawna, były reklamy
sponsorów, bardzo mocno widoczne, był oficjalny start z bramą, była i scena, na
której pojawił się właściwy człowiek, który o wyścigach górskich i motorsporcie
wie naprawdę dużo, bo zjadł na tym sporcie swoje zęby jako dziennikarz TVP. Była
i gastronomia, kibiców też trochę się nazbierało, co zdecydowanie poprawiło
humor zawodnikom. Trochę to znaczy, uważam, że Limanowa pod względem kibiców
jest w ścisłej czołówce razem z Załużem, Banovcami i Korczyną, która w tym roku
zdeklasowała wszystkich na samym starcie. Zawodnicy byli zadowoleni, aż do
sobotniego popołudnia.
Z drugiej strony, brakowało tak
podstawowych rzeczy jak choćby toalety Toi Toi dla zawodników. Czy to aż tak
wielki koszt postawić w całym parku serwisowym który ciągnie się przez 2 km
kilkanaście albo kilkadziesiąt kabin, aby zawodnicy i ich zespoły mogli załatwić
podstawowe potrzeby. To jedna z moich obserwacji, ale też bolączka zawodników,
którzy jak jeden powtarzali mi to w kółko podczas weekendu. Druga sprawa to
zwykłe chamstwo zatrudnionej Ochrony, która stała na trasie wyścigu. Tak
niemiłych, wulgarnych ochroniarzy nie widziałem przez kilkanaście lat mojej
przygody z motorsportem. Nie dość, że narzekali na to kibice, to również i
dziennikarze, którzy byli przepędzani z każdego możliwego miejsca jak zwykłe
burki. W końcu oni pojawili się na trasie wyścigu żeby wykonać swoją pracę,
czyli pokazać, napisać lub przedstawić fotografie z zawodów. Tak wyglądać to
nie może.
Poza kilkoma, poważnymi wpadkami,
wspaniała czerwcowa pogoda dopisywała wszystkim zawodnikom i kibicom, a zawody
okazały się całkiem udane dla Tomka Nagórskiego, który po raz trzeci wygrał
rundę GSMP.
Tomek Nagórski - zgarnął chyba wszystko ci się dało |
Jak widzicie skupiłem się na
pewnych aspektach organizacji zawodów, które nie tylko mnie doskwierały lub
miło zaskoczyły. Już w kolejną środę przedstawię GSMP Limanowa okiem,
zawodnika, dziennikarza i kibica i opowiem o skróconych zawodach i
niezadowoleniu zawodników….
A w piątek... GORĄCA... relacja z Cividale del Friuli czy ostatniej 12 rundy FIA CEZ Hill Climb Trophy prosto z Włoch... już nie mogę się doczekać, aż napiszę wam jak wyglądają zagraniczne zawody, w których wystartuje trzech Polaków - Grzegorz Duda, Piotr Oleksyk i debiutant Bartosz Wiśniowski.
A w piątek... GORĄCA... relacja z Cividale del Friuli czy ostatniej 12 rundy FIA CEZ Hill Climb Trophy prosto z Włoch... już nie mogę się doczekać, aż napiszę wam jak wyglądają zagraniczne zawody, w których wystartuje trzech Polaków - Grzegorz Duda, Piotr Oleksyk i debiutant Bartosz Wiśniowski.
Łukasz
Nie wiem czy zauważyłeś: na wysokości Widowni nr3 asfalt już pęka, gdzieniegdzie jest połatany. JUŻ, po 4 latach, do tego te mordercze przerwy między przejazdami... reszta pięknie, kierowcy w górę jechali, niektórzy nie, w dół zjeżdżając ładnie machali, niektórzy nie, pogoda super. Żeby nie było, że tylko narzekam :)
OdpowiedzUsuńPodsumuję krótko: w wyścigach/rajdach nie chodzi o to, by tak jak w tym przypadku elita tworzyła imprezę na której się promuje, buduje "polityczny kapitał" ale żeby czasem posłuchać ludzi, którzy na prawdę o motorsporcie wiedzą dużo, chcą takich imprez i chcą je organizować.
OdpowiedzUsuńJak jest z wyścigiem "pod Ostrą", chyba każdy interesujący się motorsportem w mojej okolicy wie, że na spotkaniu po wyścigu władze AMK czy władz publicznych zgodnie okrzyknęli imprezę jako bardzo udaną, a "wszystkie negatywne opinie od zawodników którzy na coś tam narzekali, są dlatego, bo im się nie udało wygrać i rozgoryczeni narzekali na wszystko" :/ Szkoda że do takiej imprezy, która mogłaby być jedną z największych motorowych w regionie przykładają się ludzie, którzy nie do końca próbują zorganizować imprezę dla kibiców i zawodników a nie przede wszystkim dla siebie. Tyle ode mnie na ten temat.
Paweł nie możesz mówić że narzekali tylko dlatego że nie wygrali, ale pomyśl że podjeżdżasz pod start, masz "stosunkowo" nagrzane opony i hamulce, w pełni skupiony, a przed linią stoisz 15 minut, hamulec zimny, guma zimna, no i walcz! albo czekasz masakrycznie długą przerwę między podjazdem a następnym podjazdem. Więc nie mów że narzekali bo przegrali. Byłem na Limanowej i bardzo mi się ta impreze podobała, poprawić tylko te elementy co do trzymania się harmonogramu i powiem że najlepsza z tych na których byłem.
OdpowiedzUsuńTo nie jest moja opinia! "władze AMK czy władz publicznych zgodnie okrzyknęli imprezę jako bardzo udaną, a "wszystkie negatywne opinie od zawodników którzy na coś tam narzekali, są dlatego, bo im się nie udało wygrać i rozgoryczeni narzekali na wszystko"". W życiu czegoś takiego bym nie powiedział, na drugi raz radził bym ze zrozumieniem przeczytać moją wypowiedź.
OdpowiedzUsuńTo był po prostu cytat z władz, może i nie wyraźnie napisałem, ale na pewno nigdy nie przyszło by mi do głowy żeby tak atakować zawodników. Byłem jako kibic i nie byłem tylko zły z przerw jakie robiono, ale mam nadzieję że w dalszych artykułach zostaną pokazane kolejne błędy. Mam nadzieję że członkowie AMK Limanowa zrozumieją że trzeba poprawić to i owo, bo na pewno każdy chce żeby to było święto motorsportu, każdy wskazuję im coś do poprawy, ale zamiast być lepiej to staje się gorzej :/. Tak jak mówię, głównym problemem jest za duże zaangażowanie władz lokalnych i ich konszachty z prezesem AMK Limanowa, dzięki czemu tworzą coś na podobę PZPN'u z p. Lato na czele.
OdpowiedzUsuńLimanowa jest wyścigiem, który jest zupełnie nie dla kibica. Jestem byłym zawodnikiem gsmp i raz wybrałem się do Limanowej na oglądarę. Podszedłem do trasy od góry z myślą, że przejdę ją w dół zatrzymując się na co ciekawszych miejscach. Niestety musiałem leźć albo przez kurniki albo przez gęsty las z dzieciakiem na barana... Nie mówiąc o tym, że chłopaki strażaki czy też inni ochroniarze jak zwykle odgrywają bohaterów, przeganiając kibiców do ciemnego lasu za rowem, taśmami i sporą miedzą nawet w przerwach między przejazdami.. Nosz co to ma być... W końcu z synem dotarliśmy do patelni, obsadzonej dokładnie i ślizgając się na wzniosie tej tam "widowni" o kącie nachylenia jakieś 70 stopni wdrapaliśmy się na jakiś korzeń 5 metrów nad asfaltem. I to tyle z mojej oglądarki. W Korczynie można przejść trasę od startu do samej prawie mety, podziwiając przejazdy po różnych fragmentach trasy. Tutaj jest całkowita porażka. Dyskutowałem o tym ze znajomymi, którzy szli od dołu. Mieli równie niepochlebne opinie. Z perspektywy wnętrza klatki bezpieczeństwa Limanowa na pewno jest świetną trasą, ale kibicować wolę oglądając Wasze relacje na YT, zwłaszcza pomysł z helikopterkiem z kamerą (premiera na Załużu) w DZIESIĄTKĘ !:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rafał
A to przepraszam Pawle że naskoczyłem na Ciebie, nie wiedziałem że to cytat władz, no ale jeżeli oni tak mówią to chciał bym ich wpuścić jako zawodników, ciekawe co by mówili.
OdpowiedzUsuń