wtorek, 2 października 2012

Jahodna rozczarowała, ale może jeszcze zaskoczyć.


Tak jak zapowiedziałem powracam do pisania. Postaram się bardzo regularnie w każdy wtorek i piątek dodawać nowe wpisy, moje spostrzeżenia oraz wnioski i opinie dotyczące GSMP, WPP i w ogóle motorsportu. Oczywiście chcę pokazać Wam wszystko trochę z tej innej strony, której mogliście do tej pory nie poznać.

Tym razem zacznę od zawodów GSMP Jahodna, czyli nowej rundy w kalendarzu polskich wyścigów górskich. Zaczynam od Jahodnej, bo temat otwarcia sezonu przerobiliśmy już w czerwcu i sądzę, że wszystko co chciałem napisać o zawodach rozpoczynających sezon już napisałem.
Wracając jednak do słowackiej rundy. Zawody rozgrywane były jako rundy Mistrzostw Polski, Mistrzostw Słowacji i Mistrzostw FIA Hill Climb Cup, czyli coś więcej niż FIA CEZ Trophy, ale znowu mniej niż prawdziwe Mistrzostwa Europy.


De facto do ME, zawodom w Jahodnej jeszcze daleko, ale dopiero po raz 4 zawodnicy mieli okazję wystartować w tych zawodach, które jak zauważyłem rosną w siłę. Ponad 130 zawodników to piękny wynik, którego pozazdrościmy Słowakom.

 Mógłbym pomarudzić nieco i ponarzekać na np. park serwisowy i zjazdy wszystkich zawodników z tym związane. Nieprzemyślany harmonogram, czy godziny zamknięcia drogi, które spowodowały przerwanie sobotniej rundy i zamknięcie rywalizacji tylko na jednym podjeździe wyścigowym.

Oczywiście to wszystko są niedociągnięcia, które podczas zawodów FIA Cup nie powinny mieć miejsca, ale z drugiej strony było widać, że organizator robił co w jego mocy. Tak a propos gdyby nie te małe wątki, to zawody byłyby naprawdę super, bo trasa w Jahodnej to prawdziwy majstersztyk. Początek do połowy to istna autostrada z trzema pasami, a później wlot do lasu i już bardzo kręta droga, na której trzeba uważać, ale można i docisnąć. Jaką taktykę założyć na taki odcinek? Każdy miał swoją receptę i widziałem tak różne przejazdy, że w końcu sam nie wiem jak należy poprawnie pojechać.

Medialnie zawody oceniam w 10 stopniowej skali na 8 punktów. Jeden odejmuję za brak Internetu, który w dzisiejszych czasach jest niezbędnym narzędziem pracy dziennikarskiej i nieco  pokrzyżował nam plany, ale tak czy siak daliśmy radę. Drugi minus za park serwisowy, to była naprawdę powiem bez ogródek żenada, żeby postawić polskich zawodników w błocie.

Za to wielki plus za wspaniałych kibiców, listę zgłoszeń z ponad 130 nazwiskami, za single seatery, czyli formuły, za trasę no i wyśmienitą rywalizację.

Nie można zapomnieć też o Tomku Nagórskim, który zrobił nie lada zamieszanie swoim pierwszym występem w GSMP 2012, ostatecznie zdobywając na koniec sezonu tytuł Mistrza Polski. Dwie wygrane uskrzydliły Tomka, który pojechał już do końca wszystkie zawody, z czego osobiście się bardzo cieszę, bo od tego momentu rywalizacja i przebieg całego cyklu były po prostu nie do przewidzenia.

Mam nadzieję, że w przyszłym roku po raz drugi wybierzemy się do Jahodnej na zawody, z parkiem serwisowym na dole przed startem, bo w takim przypadku te zawody mogą być najlepszą rundą w kalendarzu. Przyznam, że ogólnie byłem pozytywnie nastawiony do nowej rundy, która z pewnością przyniosła zawodnikom sporo emocji, bo od dawna nie było tak, żeby każdy kto startował jechał jakąś trasę po raz pierwszy. No może oprócz Romka Barana, który chyba przeczuwał w 2010 roku, że te zawody pojawią się jako runda Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski.

Jestem ciekaw jakie wy macie wrażenia po tych zagranicznych zawodach. Może podzielicie się z czytelnikami, do czego zachęcam. Napiszcie parę zdań na maila lukasz@wyscigigorskie.pl, chętnie umieszczę je na tym blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz