Obiecałem, że przeczytacie
kolejny wpis w piątek i muszę Was za to przeprosić. Niestety nawet we Włoszech
zdarza się, że brakuje podczas zawodów internetu, no i niestety nie było jak
dodać tego małego podsumowania, ale z drugiej strony cieszę się, że mogę
opublikować parę słów o wyścigu górskim Cividale del Friuli dopiero teraz, bo
to co zobaczyłem zdecydowanie dało mi wiele do myślenia.
Ostatnio zaliczyłem zawody w
Austrii podczas St.Urban Bergrennen. Wyjechaliśmy wspólnie z Grzegorzem Dudą na
zawody FIA CEZ Trophy, tak jak i tym razem. Zespół jaki wybrał się do Włoch
liczył 15 osób, dwa samochody wyścigowe i nowego kierowcę Bartka Wiśniowskiego,
o którym już niedługo.
Zagraniczne trasy różnią się od
naszych krajowych i to bardzo mocno. Bergrennen był bardzo krótki i
ekstremalnie szybki. Włoska trasa to 6600 m prawie 60 zakrętów i wąska górska
droga, która jest bardzo dobrze zabezpieczona.
Zawody w ramach 35 Trofeo
Cividale Del Friuli – Castelmonte rozpoczęły się już w piątek odbiorem
administracyjnym i badaniem kontrolnym. Na północ Włoch dotarliśmy o godzinie
12, rozstawiliśmy serwis, w którym spędziliśmy cały wyścigowy weekend no i
zaczęło się. Sam serwis zlokalizowany został w centrum miasta i na jego
ulicach. Nie było jednej strefy serwisowej co widziałem po raz pierwszy.
Szybki objazd miasta na skuterze
zaskoczył mnie bardzo miło. Samo miasteczko to typowe znane z telewizji miejsce
z przepięknymi kamieniczkami, rzeką, ryneczkiem no i kawiarniami. Dookoła mówię
wam czuć zapach piekarni, ciastkarni i kawy, kawy i jeszcze raz kawy. Ale do
wyścigów bo się lekko rozmarzyłem. Serwis, a raczej miasteczko serwisowe, jak
pisałem wyżej na ulicach miasta rozbite na kilka stref, wszędzie ludzie, którzy
przywitali nas z wielką gościnnością.
Tym razem podczas całego wyścigu
w planie były tylko czterypodjazdy, czyli około 25 kilometrów jazdy. Sobota to
dwa treningi, a niedziela dwa podjazdy wyścigowe. Można się zapytać, a dlaczego
tak mało jazdy. Już wam odpowiadam. To proste. Na liście zgłoszeń 206
samochodów. Tak dobrze przeczytaliście dwieście sześć aut. Jeden podjazd trwa
około 4 godzin. W sobotę było dosyć sprawnie, bo pogoda lekko przestraszyła
zawodników, było mokro i może dlatego dosyć bezpiecznie. W niedzielę zawody
zakończyły się po 18, czyli trwały ponad 8 godzin. W niedzielę mieliśmy też
naprawdę super pogodę, ale za to każdy chciał mocno docisnąć gaz i kończyło się
w wielu wypadkach, no właśnie wypadkiem.
Do Włoch przyjechało trzech
polskich reprezentantów – Grzegorz Duda potwierdzić swój tytuł Mistrza grupy A
w FIA CEZ Hill Climb Trophy, Piotr Oleksyk Mistrz Polski N-2000 sezonu 2012,
jako nagroda za udany sezon i debiutant na górskich trasach Bartek Wiśniowski,
19 latek z Nowego Sącza.
Bartek zakończył swoją jazdę
niestety w niedzielę podczas pierwszego podjazdu wyścigowego. Wyeliminowała go
usterka techniczna Lancera. Grzegorz i Piotrek ukończyli zawody na całkiem
niezłych pozycjach, zbierając równocześnie doświadczenie.
Oprócz naszych reprezentantów na
zawodach pojawili się oczywiście Włosi, również Austriacy, Chorwaci i Słowacy i
Słoweńcy. Jednym słowem międzynarodowo. Auta jakie pojawiły się podczas 35
Trofeo Cividale, bajka dla oczu, uszu i wyobraźni. Od małych Steyer Puchów do
bolidów F3, które, robiły niezłe zamieszanie. Były tak zwane placki, auta GT,
WRC, DTM, WTCC, no dosłownie wszystko czego byście tylko chcieli podczas
naszych polskich rund.
Jednym słowem wyjazd bardzo
udany, zawody całkowicie odmienne od naszych krajowych, choćby pod względem
melodyjnego języka włoskiego, który słychać było na każdym kroku. Moje wrażenia
jak najbardziej pozytywne, nasi zawodnicy zadowoleni z występu, Grzegorz już na
mecie świętował zdobycie drugiego z rzędu tytułu w CEZ i w serwisie przecierał
oczy z szampana, który spływał mu z czoła i po policzkach.
Zdecydowanie polecam Wam wybranie
się na zagraniczne rundy, bo można wiele podpatrzeć, ale i nauczyć się, poznać
nowe ciekawe osoby, zawodników i zobaczyć trochę prawdziwej motoryzacji na
najwyższym europejskim poziomie.
Do zagranicznej rundy jeszcze pewnie
nie raz wrócimy w moich opowiadaniach i następnym razem sprzedam Wam trochę
własnych przemyśleń ale już zdecydowanie na spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz