czwartek, 14 lutego 2013

GSMP Banovce 2012


 Najlepsze zawody sezonu. Świetna atmosfera. Wspaniała trasa. Super organizacja. To tylko niektóre z wypowiedzi zawodników o zagranicznych rundach Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski, jakie od wielu lat rozgrywane są w Banovcach nad Bebravou. Osobiście mogę powiedzieć, że rzeczywiście trasa jest taka jakiej nie ma nigdzie indziej. Kręta, zakręt w zakręt i mocno pod górę. Jest i atmosfera wioski wyścigowej, której nie ma nigdzie w Polsce. Organizacja też taka, o której zawodnicy mogą pomarzyć w Polsce. Całość tworzy najlepsze zawody i nie ma co się dziwić, bo Słowacy umieją zorganizować fajne zawody, które przyciągają wielu naszych krajowych zawodników, kibiców i sympatyków motoryzacji. Dzisiaj zatem podsumowanie edycji 2012 Summit Finance Race Banovce.



Zawody
Dwie rundy na zagranicznym terenie, to dobre pole do sprawdzenia się w międzynarodowym towarzystwie, a jest ono nie byle jakie. Wyścig Banovce jest wpisany do kalendarza FIA jako CEZ Hill Climb Trophy. Z tej racji na zawody przyjeżdża wielu zawodników z Austrii, Niemiec, Słowenii czy nawet z Włoch, Węgier i Chorwacji. Na trasie możemy zobaczyć pełny przekrój samochodów od grupy N po A, do Open czyli E1 ale i samochody ST, wspaniałe historyki i formuły, których nigdy w Banovcach nie zabrakło. Summit Finance Race, to chyba jedyny wyścig jaki zawsze rozgrywany jest o czasie. Jakby z zegarkiem w ręku kręci się wyścigowa maszyna u naszych południowych sąsiadów, a trasa nie sprzyja bezwypadkowej jeździe. Jak oni to robią, to chyba jakaś magia góry Jankov Vrsok.

Trasa
Trasa, sama w sobie to majstersztyk. Jest wymagająca nie powiem, że nie. Wystarczy spytać pierwszego z miejsca zawodnika i usłyszymy, że taka jest. Początek bardzo zdradliwy. Na pierwszym i drugim zakręcie nie jeden już się przejechał. Sam byłem świadkiem. Pierwszy podjazd treningowy w sobotę to wysyp takich sytuacji, dlatego lubię stanąć tam z kamerą, zawsze nakręcę dobre dzwony. Dalej mamy zakręt w zakręt, na jednym trzeba odpuścić i go zepsuć, żeby wstrzelić się idealnie w kolejne trzy. Dół jest bardzo kręty, później dwa nawroty, kilka prostych, gdzie można się rozpędzić i moja ulubiona sekcja od pomnika, nawrót ostro pod górę, nawrót i póżniej mocne szybkie sekcje, ja je nazywam eski. To jest wyścig górski, prędkość, trzeba pomieszać biegami ale i kierownicą. Trasa ma 3700 m, 27 zakrętów, średni wznios 12% i różnica wzniesień to 250 m.
Tu kilka wypowiedzi z 2012 roku zawodników przed zawodami w Banovcach, żeby pokazać wam jak oni lubią ten wyścig:

Roman Baran: Jak co roku nie mogłem się doczekać występu w Banovcach ze względu na wspaniałą specyfikę trasy. Nie tylko mi podoba się ten odcinek, który jest bardzo wymagający.

Piotr Oleksyk: Trasa na Jankov Vrsok jest techniczna i wyścigowa, a ja właśnie takie lubię. Trzeba się nieźle nakręcić kierownicą, żeby wjechać na szczyt do mety.

Artur Rowiński: Tyle się nasłuchałem o Banovcach, że rozpiera mnie wielka ciekawość, zarówno do trasy jak i całej organizacji. Koledzy przedstawili mi ten wyścig w samych superlatywach, a więc teraz trzeba to przeżyć. Trasę miałem okazję zobaczyć na onboardach i wydaje się techniczna oraz kręta. Czy uda się ją zapamiętać okaże się już w sobotę.

Rywalizacja 2012
W ubiegłym sezonie wyścig był niebywale emocjonujący. Martin Kois już dawno nie wygrał swojego rodzinnego wyścigu i nowym Fordem Fiestą Cosworth chciał udowodnić, że u siebie też jest groźny. Udało się, sobota to zwycięstwo Koisa przed Szepieńcem i Mikołajczykiem. Ciekawy układ, bo w sobotę zabrakło lidera Tomka Nagórskiego, który wymieniał silnik w swoim Subaru. Tuż za podium uplasował się rewelacyjny Killer, czyli Rafał Grzesiński. Jego występy za każdym razem elektryzują i pokazują, że N-kowym Lancerem też się da. W niedzielę na zawodach pojawił się Tomek Nagórski. I co, triumf po przejechaniu dwóch treningów. Nie obyło się bez walki z Mariuszem Stecem. Pierwszy niedzielny podjazd padł łupem Steca, drugi Nagórskiego i tylko tysięczne zadecydowały o zwycięstwie Subaru Nagórskiego. Do trójki wbił się pierwszy raz w sezonie Robert Steć swoją formułą Dallara F398. Jechał naprawdę już na limicie co widać na onboardach. Tym razem za podium Kois skończył na czwartym miejscu. Niezła rywalizacja było gorąco, nie tylko dzięki pogodzie która co roku udowadnia, że warto wybrać się na wakacje na Słowację, ale i dzięki ostrej rywalizacji.



Podsumowanie
Chyba nie ma co za dużo pisać, bo wszystko co wyżej napisałem to idealne podsumowanie. A najlepiej sami powinniście sprawdzić, czy to co Wam zaprezentowałem w takich kolorach jest prawdą, więc zapraszam na GSMP Banovce 2013 już 3 i 4 sierpnia.